środa, 21 stycznia 2015

Dotyk Julii - recenzja



Tytuł: Dotyk Julii
Autor:  Mafi Tahereh
Wydawnictwo: Otwarte
Liczba stron: 330


Mój dotyk zabija.
Mój dotyk to moja siła.

"Nikt nie wie, dlaczego dotyk Julii zabija. Bezwzględni przywódcy Komitetu Odnowy chcą wykorzystać moc dziewczyny, aby zawładnąć światem. Julia jednak po raz pierwszy w życiu się buntuje. Zaczyna walczyć, bo u jej boku staje ktoś, kogo kocha"

                                     






Po przeczytaniu w internecie o czym jest ta książka od razu trafiła na moją listę "Do przeczytania", która ciągnie się w nieskończoność. Widywałam ją czasami w bibliotece, ale w domu zawsze czekała na mnie sterta książek, czekających na swoją kolej. Gdy wreszcie przyszedł czas ferii zimowych, a w planach miałam (tylko) 2,5 książki do przeczytania, właściwie bez zastanowienia pojechałam do biblioteki. Przeczytałam ją dość szybko, bo zaczęłam jednego dnia rano i skończyłam 24 h później. A teraz przejdę do rzeczy.

Dotyk Julii jest jedną z tych książek, których się nie czyta, a pochłania! Czcionka zdecydowanie pomaga nam w tej sprawie. Bardzo podoba mi się styl pisania autorki. Wiele wiemy o uczuciach głównej bohaterki, co pomaga nam się wczuć w jej obecną sytuację. Chyba nie muszę wspominać o oryginalnym pomyśle Mafi.

Akcja rozgrywa się w świecie, którego teoretycznie już nie ma.Akcja rozgrywa się w świecie, który jest bliski  wyginięcia. Niczym nie przypomina miejsca, w którym żyjemy My. Żadne z nas nie chciałoby znaleźć się na miejscu którejkolwiek osoby z powieści. Niesamowity był też sam klimat i opisy miejsc.

Nie mogło zabraknąć wątku miłosnego.  Pojawił się również wątek miłosny. Zmienił on całkowicie ciąg wydarzeń. Nie był monotonny i nudny. Czytając byliśmy pewni miłości dwojga młodych ludzi. Bywały momenty zwątpienia i takie chwile, w których miałam ochotę wykrzyknąć "O nie!" albo "Ty cholerny dupku" bądź "Co ty zrobiłaś". Na szczęście to tylko moje odczucia. Miłość nie zepchnęła wszystkiego na bok, co było zdecydowanie plusem.

Zabrakło mi kropki nad i, tej wisienki na torcie, końca, który zapadnie w pamięć i sprawi, że będę musiała powstrzymać się, by nie pobiec do biblioteki i nie wypożyczyć kolejnej części. Prawie zapomniałam o okładce, która jest po prostu nie-sa-mo-wi-ta. Trafia na listę ulubionych.

Książkę polecam każdemu. Na przeczytanie jej nie potrzeba wiele czasu. Jest lekka i wciągająca. Żałuję, że nie mam swojego egzemplarza, ale mam nadzieję, że kiedyś się pojawi na mojej półce. A tymczasem znikam czytać książkę, której recenzja pojawi się na blogu w przyszłym tygodniu.

See you :)

    
            

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz